Gdy lato powoli się z nami żegna, najwyższy czas zacząć „wekowanie”. Warto zakonserwować śliwki — owoce szczęścia. Zawierają duże ilości tryptofanu — aminokwasu odpowiadającego za powstawanie hormonu szczęścia — serotoniny. Bardzo skuteczną metodą na poprawę humoru jest właśnie łyżeczka powideł śliwkowych. Ponadto jesienią i zimą będą świetnym dodatkiem do kanapek, pierników, rogalików i innych ciasteczek (nie rozpływają się i nie wyciekają podczas pieczenia), sosów itp.
Są niezwykle proste do wykonania i właściwie jednoskładnikowe. Do powideł potrzebne są właściwie tylko śliwki. Gdy dodasz do tego trochę czasu i cierpliwości — sukces gwarantowany. Podstawą są zdrowe, świeże, bardzo dojrzałe śliwki z odchodzącą pestką i duży gar oraz trochę cierpliwości.
Wykonanie:
- Śliwki dokładnie umyć, usunąć pestki i przepołowione włożyć do dużego, płaskiego rondla o grubym dnie. Nie podlewam śliwek wodą, tylko w pierwszej fazie przykrywam rondel pokrywką, wówczas śliwki szybciej puszczą sok. Gdy puszczą soki, rondel odkryć i rozpocząć smażenie.
- Smażyć na małym ogniu około 3 godzin pierwszego dnia. Smażymy powidła przez 3 dni. Im więcej wody odparuje i staną się gęściejsze, mieszamy częściej i pilnujemy, by się nie przypaliły.
- Gdy powidła stracą 2/3 objętości i zaczynają odstawać od ścianek garnka, są gotowe.
Po 3 dniach powolnego smażenia (kilkakrotnie w ciągu dnia po około 1 godzinie) otrzymamy jednorodną, gęstą, pachnąca masę, bez śladu skórek.
Gdy śliwki nie były za słodkie można, ale dopiero na sam koniec dodać nieco cukru (wtedy nie będą się przypalać). Dodatkowo dodałam 1 łyżkę ciemnego octu balsamicznego – żeby powidła nie straciły koloru.
Składniki na 2 słoiki a`400 ml:
- 2 kg śliwek węgierek
- 3 łyżki cukru — opcjonalnie
- 1 łyżka octu balsamicznego
Życzę udanych przetworów!
Na moim blogu gotuje dla Was już od 8 lat. Uwielbiam dzielić się moimi domowymi przepisami, które smakują mojej rodzinie. Koniecznie daj znać, jak smakowały Ci moje przepisy w komentarzach 🙂